Dzisiaj jest Dzień Babci. I choć żadnej z moich Babć nie ma już z nami, chciałabym Wam opowiedzieć o mojej (sorki Siostrzyce i Bracia), naszej Babci Celi. Jest to najbardziej niesamowita Osoba, jaką w swoim życiu spotkałam.
Babcia wyszła za mąż gdy miała 19 lat za kilkanaście lat starszego od siebie Mężczyznę. Urodziła 7 dzieci, 5 wychowała, dwóch synów umarło. Pierwszy urodził się rok po ślubie i zaraz zmarł. Babcia nosiła na rękach lalkę, nie mogąc się pogodzić z Jego śmiercią. Gdy opowiadała o tym siedemdziesiąt lat po tym wydarzeniu, nadal miała łzy w oczach. Każde dziecko w Rodzinie było dla Niej błogosławieństwem, cudem. Narodziny wnuków, prawnuków były wielkim świętem. Babcia mówiła, że małżeństwo bez dzieci jest jak niebo bez gwiazd. Miała czternaścioro wnucząt i każde z nas (chyba mogę tak napisać?) czuło się tym najważniejszym, kimś wyjątkowym.
Nigdy nie słyszałam, żeby o kimś mówiła źle; zawsze pogodna, ciekawa świata... Czasem było to denerwujące (prawda, Siostry?). Pamiętam jak rozmawiałam przy Babci przez telefon, a po skończonej rozmowie Ona pytała: "Kto dzwonił? A co chciał?" Doprowadzało mnie to do szewskiej pasji. Teraz, gdy pytam Kubusia po skończonej rozmowie: kto dzwonił? mam wrażenie, że słyszę Babcię Celę.
Babcia była osobą bardzo pracowitą. Zimą, kiedy nie było pracy w polu, a już nie miała w zagrodzie zwierząt, które wymagałyby jej opieki, zaczynała się źle czuć. Nie narzekała, ale była słaba. Kiedyś, gdy rozmawiałyśmy, powiedziała, że czeka na wiosnę, na pracę w polu. "Bo wiesz, dziecko, jak ja się tak tej ziemi nawącham, to od razu mi siły wracają..."
Kiedy byłam mniej więcej w liceum, Babcia spała u nas w domu, ze mną w pokoju. Położyła się wcześniej, ja jeszcze czytałam. W końcu zgasiłam światło i zaczęłam przysypiać. Ale Babcia zaczęła chrapać... Próbowałam zasnąć, jednak po godzinie poddałam się, zapaliłam światło i zaczęłam czytać. Po następnej godzinie przebudziła się Babcia, popatrzyła na mnie i mówi: "Nie śpisz dziecko? Widzisz, ja też nie mogę zasnąć..." Kiedy indziej, gdy już miałam swoją Rodzinę i dom, Babcia przyjechała w odwiedziny. Wysiadła z samochodu, poszła w każdy kąt podwórka, weszła do domu, przeprowadziła "test białej rękawiczki", ale bez rękawiczki i powiedziała: "Nadspodziewanie czysto"!
Wiem, że gdy dorosnę :) chcę być taką osobą jak moja Babcia Cela - dobrą, uśmiechniętą i zadowoloną z życia. Bardzo żałuję, że moje Dzieci były za małe, żeby Ją dobrze poznać, ale jest stale obecna w naszym życiu - w opowieściach, powiedzonkach, wspomnieniach. I wiem, że nie tylko w mojej Rodzinie jest obecna, ale też w Rodzinach moich Sióstr. Gdy spotykamy się, zawsze ktoś rzuci jakieś powiedzonko Babci Celi i wspominamy ją, z uśmiechem, przypominając sobie żarty i śmieszne lub wzruszające momenty. Kiedy uda mi się wykonać jakąś ciężką pracę, myślę sobie: Babcia Cela byłaby ze mnie dumna! I jest to niemała nagroda!
A jakie są Wasze Babcie? Dajcie znać...
Pozdrawiam Was z tęsknotą gdzieś na dnie serca - Elwidu
Babcia wyszła za mąż gdy miała 19 lat za kilkanaście lat starszego od siebie Mężczyznę. Urodziła 7 dzieci, 5 wychowała, dwóch synów umarło. Pierwszy urodził się rok po ślubie i zaraz zmarł. Babcia nosiła na rękach lalkę, nie mogąc się pogodzić z Jego śmiercią. Gdy opowiadała o tym siedemdziesiąt lat po tym wydarzeniu, nadal miała łzy w oczach. Każde dziecko w Rodzinie było dla Niej błogosławieństwem, cudem. Narodziny wnuków, prawnuków były wielkim świętem. Babcia mówiła, że małżeństwo bez dzieci jest jak niebo bez gwiazd. Miała czternaścioro wnucząt i każde z nas (chyba mogę tak napisać?) czuło się tym najważniejszym, kimś wyjątkowym.
Nigdy nie słyszałam, żeby o kimś mówiła źle; zawsze pogodna, ciekawa świata... Czasem było to denerwujące (prawda, Siostry?). Pamiętam jak rozmawiałam przy Babci przez telefon, a po skończonej rozmowie Ona pytała: "Kto dzwonił? A co chciał?" Doprowadzało mnie to do szewskiej pasji. Teraz, gdy pytam Kubusia po skończonej rozmowie: kto dzwonił? mam wrażenie, że słyszę Babcię Celę.
Babcia była osobą bardzo pracowitą. Zimą, kiedy nie było pracy w polu, a już nie miała w zagrodzie zwierząt, które wymagałyby jej opieki, zaczynała się źle czuć. Nie narzekała, ale była słaba. Kiedyś, gdy rozmawiałyśmy, powiedziała, że czeka na wiosnę, na pracę w polu. "Bo wiesz, dziecko, jak ja się tak tej ziemi nawącham, to od razu mi siły wracają..."
Kiedy byłam mniej więcej w liceum, Babcia spała u nas w domu, ze mną w pokoju. Położyła się wcześniej, ja jeszcze czytałam. W końcu zgasiłam światło i zaczęłam przysypiać. Ale Babcia zaczęła chrapać... Próbowałam zasnąć, jednak po godzinie poddałam się, zapaliłam światło i zaczęłam czytać. Po następnej godzinie przebudziła się Babcia, popatrzyła na mnie i mówi: "Nie śpisz dziecko? Widzisz, ja też nie mogę zasnąć..." Kiedy indziej, gdy już miałam swoją Rodzinę i dom, Babcia przyjechała w odwiedziny. Wysiadła z samochodu, poszła w każdy kąt podwórka, weszła do domu, przeprowadziła "test białej rękawiczki", ale bez rękawiczki i powiedziała: "Nadspodziewanie czysto"!
Wiem, że gdy dorosnę :) chcę być taką osobą jak moja Babcia Cela - dobrą, uśmiechniętą i zadowoloną z życia. Bardzo żałuję, że moje Dzieci były za małe, żeby Ją dobrze poznać, ale jest stale obecna w naszym życiu - w opowieściach, powiedzonkach, wspomnieniach. I wiem, że nie tylko w mojej Rodzinie jest obecna, ale też w Rodzinach moich Sióstr. Gdy spotykamy się, zawsze ktoś rzuci jakieś powiedzonko Babci Celi i wspominamy ją, z uśmiechem, przypominając sobie żarty i śmieszne lub wzruszające momenty. Kiedy uda mi się wykonać jakąś ciężką pracę, myślę sobie: Babcia Cela byłaby ze mnie dumna! I jest to niemała nagroda!
A jakie są Wasze Babcie? Dajcie znać...
Pozdrawiam Was z tęsknotą gdzieś na dnie serca - Elwidu
Cudownie ciepłe wspomnienia, Elwira. Rzeczywiście, niesamowita kobietka.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo.
Usuń