Elwidu

Elwidu

piątek, 31 października 2014

Tosiowa jesień

No cóż (wiem, nie zaczyna się zdania od takiego sformułowania), Tosia też jest jesienna... "Dzieła" są z różnych okresów: część sprzed dwóch lat, ale tak ulubione, że choć już mocno zużyte, to nadal eksploatowane... i to jest bardzo sympatyczne, bo uzasadnia moje dzierganie. 

Ten sweter najbardziej podoba się mi - jest z moheru, ale z krótkim rękawem - i tak podobno za ciepły. Tosia chodzi w nim rzadko. Główną jego wadą jest to, co rok temu było główną zaletą: jest różowy.

Włóczkę na to "dzieło" kupiłam na zasadzie przekory - nigdy nie kupowałam zielonej włóczki! Do adresatki swetra chyba też nie przemawiają te kolory, bo sweter leży spokojnie w szufladzie. Wniosek: raczej zaufać swojemu instynktowi w kwestii wyboru kolorów włóczek.

Czapka przełomowa, w sensie na przełom lata i jesieni. Robiona na szydełku, dość cienka, z kwiatkiem szydełkowym. Do tego chusta robiona na drutach, też cienka, ale noszona również w zimie.

Komplet zrobiony na fali tosinych fascynacji monster high, stąd takie a nie inne kolory. Fascynacja minęła, ale komplet jest noszony nadal.
 
Tutaj wszystko nie do pary: dwie pary rękawiczek bez palców i szalik. Podobny, ale większy zrobiłam mojej Teściowej i bardzo jej się sprawdza. Włóczka to chyba Gucio - bardzo miła w dotyku, dość cienka. Przyjemnie się z niej robi, ale do prucia - dramat. Zainteresowanych wzorem szalika odsyłam tu: http://eliankowepoddasze.blogspot.com/2011/07/szaliczek-resztkowy.html

Zestaw czapek - niebieskiej już nie ma, sprułam, bo zabrakło mi włóczki na chustę pokazaną we wcześniejszym wpisie. Czapka na dole po lewej stronie jest typowo letnia - zrobiona z błękitnego kordonka, wzór z netu. Różowa cieniowana jest dość gruba, w sam raz na teraz, choć chyba się już Tosi znudziła. No i czapka - panda, wzór znaleziony w sieci, włóczka Czterdziestka.

Szalik marszczony dla teściowej - taki jak w poprzednim wpisie i czapka - ślimaczek, nie mogę znaleźć opisu do niej, a wymyśliłam sobie, że zrobię jeszcze jedną taką, tym razem dla siebie. Poszukiwania trwają.

Tosia chciała czapkę - kotka. Miałam akurat włóczkę w kocim kolorze, więc powstał kot. Czapka ma dwie warstwy i jest, wg relacji Tosi, bardzo ciepła. Druga czapka jest bardzo prosta - ozdobę stanowi łańcuszek zakończony kwiatkami szydełkowymi, przytwierdzony na czubku i mały kwiatek z przodu. Do każdej z nich zrobiłam ocieplacz na szyję - Tosia chętniej je nosi, niż klasyczne szaliki.
 
Kamizelka zapinana na jeden guzik. Taka na chłodniejsze dni, ale jeszcze nie bardzo zimne. Podoba mi się układ kolorów - we włóczkach cieniowanych ciekawe jet to, że efekt końcowy zawsze jest niespodzianką.

Sweter bez zapięcia, z Czterdziestki, cieplutki. Chyba ulubiony Tosi.

Bolerko, które obsługuje uroczystości szkolne i nie tylko. Pięknie wygląda ze strojem galowym. Tosia miała już jedno takie bolerko, ale mniejsze. Ponieważ bardzo nam się sprawdzało, gdy wyrosła z niego, zrobiłam nowe.

Sweter czarny z czerwonymi sercami - na wyraźne życzenie "nosicielki". Nie doczekał się guzików, ale i tak jest noszony, więc nie mam motywacji do szukania zapięcia.

Tyle wspominek. W następnym poście postaram się pokazać co zrobiłam ostatnio, ale to za chwilę. 

Pozdrawiam Was jesiennie, pomimo mrozów - Elwidu

sobota, 18 października 2014

Nadal jesień?

Żeby pokazać, że nie tylko biżuterią żyję, pokazuję co w tak zwanym międzyczasie udało mi się "wydłubać" na drutach...


Czapka "Poppy" - nawet ja nieźle wyglądam w niej :) Opis wykonania dla zainteresowanych  http://violetowewloczki.blogspot.com/2011/12/o-poppy-raz-jeszcze-nowy-przepis.html
Zrobiłam ją już zeszłej zimy i okazało się, że jest za duża. Sprułam więc i zrobiłam od nowa. Ale już nie wystarczyło mi zapału, żeby przyszyć kwiatek... Przeleżała kilka miesięcy i postanowiłam ją skończyć - czyli tak naprawdę to ożywiony trup z szafy!!! Jeden zero dla mnie!!!


Ponieważ chodzenie w czapkach nie jest moją mocną stroną, a jednak przykład dzieciom trzeba dawać :) postanowiłam spróbować zrobić taką czapkę, w której będę wyglądała. Jakkolwiek, ale będę wyglądała. I to jest ta druga, po Poppy, czapka do chodzenia... Przynajmniej dopóki nie ma zimy i nie muszę w niej chodzić... Mam nadzieję, że zapał do noszenia czapek mi nie przejdzie, bo postanowiłam jeszcze ze dwie sobie znaleźć w necie i zrobić. 



Kolejny golf-poncho: można zamotać na szyi lub naciągnąć na ramiona i się ogrzewać. Wykończony moim ulubionym od pewnego czasu wzorkiem szydełkowym. Wyszłam z założenia, że białe "coś" pod szyją zawsze się przyda...

I aby udowodnić, że mam plany szydełkowo-druciane, pokażę Wam moje ostatnie zakupy włóczkowe. Leżą sobie od 2 dni na sofie i cieszą moje oczy:o)

 Trochę Dory - już zaplanowałam z niej czapkę dla Kubusia - czarno-szaro-jasnoszara. Kolor niewiadomo jaki po lewej stronie na dole to po prostu przekłamane na zdjęciu bordo. Bardzo ładne bordo... Zastanawiam się nad szalem w paski, z bazą czarną i pomiędzy czarnymi paskami różne kolory: szary, bordo, pomarańczowy, żółty i biały, ale chciałabym, żeby były to paski wzdłuż dłuższego boku szala. Bardzo nie lubię robić drutami na żyłce, a zastanawiam się ile oczek moje proste druty pomieszczą... Macie jakieś pomysły?

 A także trochę mieszanek z wełną. Bardzo jestem ciekawa co z nich powstanie. Z ALIZE, tej w środku, chcę zrobić szal. Reszta czeka na pomysł... 


 Jeszcze tylko zdjęcie mojego początku błękitnej chusty - nie pasuje mi do niczego, więc będę musiała coś do niej dorobić. Przybywa powoli, a tu już następne pomysły cisną się na druty... Cóż, chyba muszę robić kilka robótek na raz... jak zwykle... Macie może jakiś patent na kolejność wykańczania robótek? 
Muszę się też przyznać, że znalazłam kolejnego trupa w szafie. Ale nie pochwalę się nim, może dopiero jak skończę...

Pozdrawiam wszystkich, którzy robią więcej niż jedną robótkę na raz - Elwidu

wtorek, 14 października 2014

I jeszcze jeden i jeszcze raz...


Wiem, wiem: jestem monotematyczna... Ale cóż, dostałam przesyłkę i nie zawaham się jej użyć -  parafrazując klasyka ;) Szczerze mówiąc, to chyba powinnam kilka razy dziennie zmieniać biżuterię, żeby to wszystko nosić... Poratowały mnie Dziewczyny z Pracy i kilka drobiazgów powędrowało do nich - dzięki Dziewczyny! 
Kolczyki z czarnymi koralikami stworzyłam w serii - odkryłam w swoich zasobach zestaw czarnych koralików i (ponieważ kocham ten kolor) nie mogłam im się oprzeć...








Bransoletki powstały szybko, bo jednej nocy :) Kiedy wszyscy idą spać i nikt nie chce: jeść, pić, bawić się, odrabiać lekcji, grać w gry itp. ja mogę działać... To taki sympatyczny czas, choć Dzieci mam już duże i w ciągu dnia też mam chwile dla siebie. Ta sznurkowa chodziła za mną od dawna, muszę do niej jeszcze dorobić naszyjnik i chyba zrobię jeszcze kilka z innymi kolorami koralików.



I jeszcze naszyjniczek dziecięcy.



Pozdrawiam Was, nadal z koralikami zamiast oczu - Elwidu

piątek, 10 października 2014

Król Karol kupił Królowej Karolinie...

Dostałam przesyłkę z koralikami i innymi rzeczami dla dłubaczy... Niby sama je zamawiałam, ale aż mi tchu zabrakło, gdy rozpakowałam skarby... Poszalałam trochę i sporo tego wyszło, ale damy radę! I oczywiście od razu wzięłam się za robotę ;)

Wszystko na raz.... i po trochu...



 

 


 

A oto co powstało....

 Takie kolczyki już miałam, ale Mama je dostała. Tym razem razem z bransoletką... 


Naszyjnik z mychą Tosia zaanektowała od razu - stwierdziła, że zabierze do szkoły i jeśli dziewczynom się spodoba, to będzie nosiła. Spodobał się... Zawieszkę dostałam jako gratis do zakupów. Muszę pochwalić sklep (bigielek.pl) - dodali dużo bardzo fajnych gratisów... Miło...






 Część to same kolczyki (jak na zdjęciach wyżej)... a inne są w kompletach: z bransoletkami lub naszyjnikami...



 Ten komplet trochę przypomina mi różaniec :) miałam kiedyś taki, z perełkami...


Te kolczyki i bransoletka powędrowały już do Anżeli - mam nadzieję, że będą jej dobrze służyły...

 Gdy bawiłam się koralikami była u nas koleżanka Tosi. Pochwaliła moje wyroby i wyraziła chęć posiadania naszyjnika - oto on. Koraliki wybrała sama, ja je tylko skomponowałam... Mam nadzieję, że się spodoba, bo właścicielka jeszcze go nie widziała.


Cały czas boleję nad brakami w mojej edukacji dłubalniczej - Kasiu! Wracaj!!!! ;o) 

Pozdrawiam Was zadłubana - Elwidu