Elwidu

Elwidu

sobota, 31 stycznia 2015

Zabawy słowami

Jak każda Mama, od zawsze bawię się ze swoimi Dziećmi. Na początku, wiadomo, proste zabawy w "a kuku!" Ale w pewnym momencie to już za mało. Dzieci w wieku przedszkolnym zaczynają tworzyć różne swoje słowa, co niejednokrotnie jest przyczyną zabawnych sytuacji. Gdy Kubuś miał jakieś 5 lat, zapytał mnie: co to znaczy "napaść"? Zaczęłam mu opowiadać, że jak złodziej w parku zabierze pani torebkę, to to jest napaść, albo jeżeli wojska jednego państwa przekroczą granicę drugiego państwa, to to też jest napaść. Ale w pewnym momencie przyszło mi do głowy, żeby zapytać dlaczego o to pyta. I wtedy on powiedział: bo kolega powiedział, że krowa musi się napaść!!! Mało nie padłam! 

https://superbelfrzy.files.wordpress.com/2013/02/chmura1.jpg

W słowa jesteśmy zanurzeni od poczęcia: mówimy do Maleństwa w brzuszku, mówimy do noworodka, chociaż wiemy, że nas nie rozumie. Pomyślałam więc, że dobrze byłoby pobawić się słowami. Pomyślałam, wymyśliłam i przetestowałam na swoich Dzieciach. Brakowało mi zabaw, do których nie będę musiała siadać do stołu i rozkładać planszy. No wiecie - takich na jazdę samochodem, gotowanie obiadu, spacer - gdzie robię coś innego, ale mogę pobawić się równocześnie. I niektórymi zabawami chciałabym się podzielić dziś z Wami - wiadomo idą ferie, a Dzieci się nudzą - trzeba coś z tym zrobić. Tosia jest już duża, ale nadal bawimy się słowami. Naszą ulubioną jest zabawa w skojarzenia: pierwsza osoba mówi słowo, następna podaje skojarzenie do tego słowa, trzecia skojarzenie do słowa drugiej osoby itd. Zapamiętajcie od jakiego słowa zaczęliście, a na jakim skończyliście. Zabawa rozwija wyobraźnię i kreatywne myślenie. 
Inną zabawą jest W mojej walizce mam...: pierwsza osoba wypowiada zdanie: w mojej walizce mam... i dodaje jakiś przedmiot, np. książkę. Druga osoba powtarza: w mojej walizce mam książkę... i też dodaje coś od siebie, np. telefon. Trzecia osoba powtarza: w mojej walizce mam książkę, telefon... i dodaje coś od siebie. I tak w kółko, pilnujemy, żeby wymieniane wyrazy były odtwarzane w takiej kolejności, w jakiej były dodawane do walizki. Ta zabawa ćwiczy pamięć słuchową, co przydaje się później przy pisaniu dyktand - przecież żeby zapisać zdanie ze słuchu, trzeba zapamiętać kilka wyrazów w określonej kolejności. 
Kolejną zabawą jest znana pewnie zabawa w 20 pytań: jedna osoba myśli o jakimś przedmiocie, człowieku, roślinie lub zwierzęciu (z młodszymi dziećmi umawiamy się, że np. myślimy o zwierzęciu), a inni zadając pytania, na które osoba pytana możne odpowiadać tylko "tak" lub "nie", próbują ustalić o czym pytany myśli. W ten sposób uczymy dzieci zadawać pytania, ćwiczymy myślenie logiczne. Młodsze dzieci, gdy pytający zbliżają się niebezpiecznie do odgadnięcia, często zmieniają obiekt, o którym myślą ;) 

I jeszcze Liczymy słowa w zdaniu: liczymy ile jest wyrazów w wypowiedzianym zdaniu. Jeśli jest problem z policzeniem – możemy zdanie zapisać i pokazać dziecku wyrazy napisane. Następnie tniemy zdanie (każdy wyraz na oddzielnym kawałku), liczymy, a potem znowu składamy w całość. Zdania powinny być 3, 4-wyrazowe, początkowo bez przyimków (z, w, na, pod, przed, bez). W tej zabawie pokazujemy dzieciom, że przyimki z, w, na, pod itp. to też wyrazy - procentuje to potem w pisaniu ze słuchu, dziecko wie, że "w domu" to dwa wyrazy.

Na koniec - zapraszam Was do zrobienia kolorowego testu - napiszcie czy sprawnie Wam poszło...

Pozdrawiam Was kolorowo - Elwidu


 copy_of_kolory.gif

czwartek, 29 stycznia 2015

Co tam, Panie, w bibliotece?

Byłam ostatnio w bibliotece. I niby nic w tym dziwnego - chodzę tam przynajmniej raz w miesiącu. Ale ostatnio mój wzrok padł na półkę z poradnikami. Oto co przyniosłam do domu:


Miodzio!!! Na razie przejrzałam je wszystkie i nacieszyłam oczy szatą graficzna i fotografiami. Teraz czekam na chwilkę czasu, aby zagłębić się w treść.

 I jeszcze jedna książka z serii poradników:
Pierogowi jesteśmy od zawsze - w domu mojego dzieciństwa były pierogi i w domu moich Dzieci też są. Każdy z nas ma te jedyne, najulubieńsze - Dzieci ruskie, Pan Mąż z kapustą i grzybami, a ja słodkie, z samym serem. Jakiś czas temu zgłębiałam temat farszu do pierogów i postaram się podzielić z Wami moimi przemyśleniami i zdobyczami w oddzielnym poście.

Nie wiem czy znacie tę książkę.
Słyszałam o niej już kilka miesięcy temu, ale dopiero przed Świętami wpadła mi w ręce, a ostatnio Kubas kupił ją sobie. Szczerze mówiąc, gdy ją zobaczyłam nie wiedziałam co myśleć... Jest to z pewnością coś, czego jeszcze nie było. Z jednej strony może być dobra zabawa, z drugiej - szkoda lasów na coś takiego... A z trzeciej strony codziennie niszczymy np. kartki zadrukowane z jednej strony (jak ja je wykorzystuję pisałam tutaj) więc czemu nie niszczyć ich w taki sposób? I jeszcze zdjęcia kilku przykładowych stron... 






 Okazuje się, że jest wiele sposobów zniszczenia papieru, m. in.:
  • oblej, rozlej, nakap, napluj, chluśnij kawą tutaj
  • zadźgaj tę stronę ołówkiem
  • przywiąż sznurek do grzbietu dziennika bujaj dziko niech ścian nie unika
  • podnieś dziennik bez pomocy rąk
  • użyźniaj tę stronę. Obserwuj jej rozkład
  • wykonaj naprawdę ohydny rysunek
  • zrób wzory używając podkładki do tuszu i pokrojonych warzyw


i tak dalej, i tak dalej... Stron jest sporo, tak jak pomysłów na zniszczenie dziennika. Podziwiam autorkę za pomysłowość. Złamała mój schemat myślenia z szacunkiem o książkach. No dobra, o niektórych książkach. Kuba miał super zabawę wykonując polecenia, ale czy jutro będzie się bawił równie dobrze, czy znudzi się nią? To się dopiero okaże...

Od pewnego czasu czytam lektury razem z Kubą. Pomyślałam, że czas przypomnieć sobie te książki. I powiem Wam, że nie spodziewałam się, że będę  tak płakała nad losem Nemeczka z "Chłopców z Placu Broni"! I nad losem Maleńkiego Tima z "Opowieści Wigilijnej". Naprawdę podoba mi się taki powrót.Od zawsze dużo i chętnie czytam, ale szczerze mówiąc części lektur nie pamiętam, dlatego miło sięgnąć po nie ponownie.

A jakie są Wasze lektury, książki, które KONIECZNIE trzeba przeczytać? Chętnie po nie sięgnę, jeśli napiszecie ich tytuły...

Pozdrawiam z nosem w książce i kubkiem gorącej herbaty - Elwidu

wtorek, 27 stycznia 2015

Co robię...

Uff... Dość pracowite miałam ostatnie kilka dni... A co robiłam? Proszę bardzo: 


Uprane, nakrochmalone i  nareszcie napięte firanki. Maja już kilka lat, ale nadal podobają mi się. Wieszam je zwykle zimą, bo nie zatrzymują światła, a robią ciepły klimat domku na wsi ;) Przy okazji krochmalenia zauważyłam, jak jedna z nich wyblakła (kiedyś wisiały latem, ta akurat w południowym oknie), w dodatku nierównomiernie. Dlatego teraz powiesiłam ją odwrotnie - ciemniejszym paskiem do dołu, żeby go trochę rozjaśnić. Do tych firanek mam zrobiona jeszcze firaneczkę do witrynki:

 Napinałam też obrus, który pokazywałam tutaj
Dobrze widać na jego przykładzie, co daje krochmalenie i napinanie... I choć czasem się nie chce, to efekt jest wart zachodu, prawda? 



I jeszcze mój Czerwony Kapturek! Od dość dawna wiedziałam, że Tosia będzie Czerwonym Kapturkiem w szkolnym przedstawieniu, ale jakoś nie mogłam zabrać się do uszycia peleryny. Stwierdziłam, że szycie po łuku, że trudno i tak sobie materiał leżał i czekał... Aż wczoraj okazało się, że na dzisiaj trzeba stroje przynieść do szkoły i wyjścia nie było. Okazało się, że szycie po łuku nie jest straszne! Jestem bardzo zadowolona z efektu, Tosi strój się podoba, czyli sukces. Korzystałam z tej podpowiedzi, może komuś się przyda http://www.tipy.pl/artykul_11221,jak-zrobic-stroj-czerwonego-kapturka.html

 A z potrzeby zrobienia czegoś na szybko powstał słoiczek na guziki z poduszeczką na szpilki i igły:
Kilka drobiazgów jest w nim do poprawienia, ale mam już pomysł jak to poprawić. Chyba zacznę teraz produkować słoiczki - poduszeczki...
A co Was ostatnio zajmuje?

Pozdrawiam wreszcie słonecznie - Elwidu

PS: Pamiętacie wyzwanie? Uprzejmie donoszę, że uśmiechnęłam się do 3 nieznajomych osób (10), zaśpiewałam głośno ulubioną piosenkę (25), posłuchałam ulubionej płyty (26), odkurzyłam stary sprzęt do ćwiczeń (28), zrobiłam coś, co od dawna odkładałam na potem (47), jeden dzień nie myślałam o problemach (15) i wypróbowałam zestaw ćwiczeń, którego zawsze się bałam (30). Pochwalcie się, co Wam udało się zrealizować?

środa, 21 stycznia 2015

Moja Babcia

Dzisiaj jest Dzień Babci. I choć żadnej z moich Babć nie ma już z nami, chciałabym Wam opowiedzieć o mojej (sorki Siostrzyce i Bracia), naszej Babci Celi. Jest to najbardziej niesamowita Osoba, jaką w swoim życiu spotkałam.
Babcia wyszła za mąż gdy miała 19 lat za kilkanaście lat starszego od siebie Mężczyznę. Urodziła 7 dzieci, 5 wychowała, dwóch synów umarło. Pierwszy urodził się rok po ślubie i zaraz zmarł. Babcia nosiła na rękach lalkę, nie mogąc się pogodzić z Jego śmiercią. Gdy opowiadała o tym siedemdziesiąt lat po tym wydarzeniu, nadal miała łzy w oczach. Każde dziecko w Rodzinie było dla Niej błogosławieństwem, cudem. Narodziny wnuków, prawnuków były wielkim świętem. Babcia mówiła, że małżeństwo bez dzieci jest jak niebo bez gwiazd. Miała czternaścioro wnucząt i każde z nas (chyba mogę tak napisać?) czuło się tym najważniejszym, kimś wyjątkowym.
Nigdy nie słyszałam, żeby o kimś mówiła źle; zawsze pogodna, ciekawa świata... Czasem było to denerwujące (prawda, Siostry?). Pamiętam jak rozmawiałam przy Babci przez telefon, a po skończonej rozmowie Ona pytała: "Kto dzwonił? A co chciał?" Doprowadzało mnie to do szewskiej pasji. Teraz, gdy pytam Kubusia po skończonej rozmowie: kto dzwonił? mam wrażenie, że słyszę Babcię Celę.
Babcia była osobą bardzo pracowitą. Zimą, kiedy nie było pracy w polu, a już nie miała w zagrodzie zwierząt, które wymagałyby jej opieki, zaczynała się źle czuć. Nie narzekała, ale była słaba. Kiedyś, gdy rozmawiałyśmy, powiedziała, że czeka na wiosnę, na pracę w polu. "Bo wiesz, dziecko, jak ja się tak tej ziemi nawącham, to od razu mi siły wracają..." 
Kiedy byłam mniej więcej w liceum, Babcia spała u nas w domu, ze mną w pokoju. Położyła się wcześniej, ja jeszcze czytałam. W końcu zgasiłam światło i zaczęłam przysypiać. Ale Babcia zaczęła chrapać... Próbowałam zasnąć, jednak po godzinie poddałam się, zapaliłam światło i zaczęłam czytać. Po następnej godzinie przebudziła się Babcia, popatrzyła na mnie i mówi: "Nie śpisz dziecko? Widzisz, ja też nie mogę zasnąć..." Kiedy indziej, gdy już miałam swoją Rodzinę i dom, Babcia przyjechała w odwiedziny. Wysiadła z samochodu, poszła w każdy kąt podwórka, weszła do domu, przeprowadziła "test białej rękawiczki", ale bez rękawiczki i powiedziała: "Nadspodziewanie czysto"! 
Wiem, że gdy dorosnę :) chcę być taką osobą jak moja Babcia Cela - dobrą, uśmiechniętą i zadowoloną z życia. Bardzo żałuję, że moje Dzieci były za małe, żeby Ją dobrze poznać, ale jest stale obecna w naszym życiu - w opowieściach, powiedzonkach, wspomnieniach. I wiem, że nie tylko w mojej Rodzinie jest obecna, ale też w Rodzinach moich Sióstr. Gdy spotykamy się, zawsze ktoś rzuci jakieś powiedzonko Babci Celi i wspominamy ją, z uśmiechem, przypominając sobie żarty i śmieszne lub wzruszające momenty. Kiedy uda mi się wykonać jakąś ciężką pracę, myślę sobie: Babcia Cela byłaby ze mnie dumna! I jest to niemała nagroda!
A jakie są Wasze Babcie? Dajcie znać...

Pozdrawiam Was z tęsknotą gdzieś na dnie serca - Elwidu

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Zakupy

Po prostu muszę się pochwalić! Dostałam przesyłkę z newcraft.eu
 Zawsze gdy dostaję przesyłkę, jestem bardzo podekscytowana tym, co zobaczę w środku, pomimo tego, że sama składałam zamówienie! Tym razem dostałam takie cuda:







I gratis do zakupów:

 A na dobry początek dnia, mała kawka z serduszkiem, które, niestety, słabo widać:

Pozdrawiam, pozostając nadal w zadziwieniu - Elwidu

piątek, 16 stycznia 2015

Coś się dzieje

Głównie czapki. No cóż: sorry, taki mamy klimat, cytując klasyka ;)
Wiem, że jestem monotematyczna z tym modelem czapki, ale podoba mi się, nic na to nie poradzę... Poza tym ładnie układa się na głowie. 
Ten jasnofioletowy komplet jest dla Koleżanki Tosi.

Szarości są moje: jedna czapka w dwóch odsłonach - bez kwiatka i (docelowo) z kwiatkiem. Pozostaje mi tylko przyszyć kwiatka. Podobną szarą czapkę, a do tego ocieplacz na szyję w formie golfa zrobiłam dla Amelki i pojechała z Nią daleko, ale oczywiście zdjęcia nie zrobiłam - czas z całą Rodzinką Amelki minął nam tak szybko, że szkoda było tracić go na takie przyziemne czynności jak zdjęcia czapek i ocieplaczy...


I coś, co chciałam zrobić od dawna, ale jak to u mnie: proces decyzyjny, to dłuuuuugi proces :) w końcu jest - domek dla kota. Trochę "pomogłam" Burosławowi wejść do niego, ale jak widać - zaakceptował nowe lokum.
Niestety, muszę zatrudnić architekta, bo konstrukcja nie trzyma pionu - no zwyczajnie leży jak szmatka, gdy nie ma w środku "wypełniacza". Albo spruję i zrobię jeszcze raz, półsłupkami, żeby było sztywniejsze, albo (co bardziej prawdopodobne) spruję i zrobię coś innego z tej włóczki. Już nawet mam pomysł: OUTBOX fashion@stuff: DIY

Pozdrawiam cieplutko - Elwidu

niedziela, 11 stycznia 2015

Zanotuj to!

Macie tak, że nagle trzeba coś zapisać, a tu pod ręką ani kartki, ani długopisu? Ja, niestety, bardzo często z obłędem w oczach biegałam po domu, mówiąc do telefonu: poczekaj, poczekaj, gdzieś tu miałam jakąś kartkę. W ramach organizowania domu/życia postanowiłam, że nie pozwolę się tak traktować rzeczom nieożywionym! Przecież wiem, że gdy czegoś gorączkowo szukam, to ta rzecz leży gdzieś sobie dobrze schowana i śmieje się ze mnie!Tak więc zrobiłam sobie notes, do czego i Was bardzo zachęcam.

Czego będziemy potrzebować? Zadrukowanych z jednej strony kartek, nożyka do cięcia, linijki, kleju typu wikol, pędzelka i klipsów do papieru.

 
Kartki układamy równo, odmierzamy połowę strony i przecinamy nożykiem. Potem tę połówkę przecinamy znowu na pół. Powstaje nam format A6 (połowa zeszytu).


Powstałe kartki wyrównujemy i spinamy klipsami.




Pędzelkiem nakładamy dość grubą warstwę kleju na spięty grzbiet...


...i odkładamy aż zaschnie klej.


Efekt końcowy wygląd tak jak wyżej: kartki sklejone, więc nie rozpadają się i mogą leżeć i czekać na zapisanie!

A na czym Wy zapisujecie? Na paragonach? Listach zakupów?

Pozdrawiam i biegnę wesprzeć WOŚP! - Elwidu

czwartek, 8 stycznia 2015

Wyzywam Was!

Co myślicie o postanowieniach noworocznych? A o wyzwaniach? Ja postanowiłam(!) nie zawracać sobie głowy postanowieniami noworocznymi, bo średnio około połowy stycznia dochodziłam do wniosku, że i tak nie dam rady ich dotrzymać. Niestety, miało to swoje źródło w tym, że od razu chciałam zawojować świat: nauczę się pływać! Nauczę się angielskiego! Schudnę 15 kg! Będę codziennie(!) ćwiczyć! Albo codziennie(!) biegać! I co? I guzik! Nie wzięłam pod uwagę, że nie od razu Kraków zbudowano. Tak więc dałam sobie spokój z postanowieniami... A wyzwania? No cóż, jestem fanką wszelkiego rodzaju list "to-do", dlatego akurat to wyzwanie, do którego chcę Was dziś zachęcić, bardzo mi odpowiada. 




To są wyzwania na styczeń, luty i marzec 2015r. Podobają mi się, bo zwracają uwagę w tym zabieganym świecie na to, że można przystanąć i zrobić coś dla siebie, o czym czasem zapominamy będąc Mamami, pracując/ucząc się i mając jeszcze tysiące innych rzeczy do ogarnięcia. I że nie muszą to być wielkie dzieła, a raczej małe, codzienne przyjemności...
Ja kupiłam sobie już coś nowego (5), przeczytałam ulubioną gazetę przy kawie(7), jem regularnie śniadania(22) i wstałam bez budzika, gdy się wyspałam (16). Jutro jadę na basen(12), a w następnym tygodniu robię morfologię(50).

 A co Wy robicie/chcielibyście zrobić dla siebie? Piszcie śmiało w komentarzach...

Pozdrawiam i idę zrobić coś z listy - Elwidu 

niedziela, 4 stycznia 2015

A co na stół?

Robię namiętnie obrusy. Różne - kwadratowe, prostokątne, okrągłe. Potem one leżą, czekając na krochmalenie i napięcie. A gdy mam natchnienie, gotuję krochmal i krochmalę, co popadnie ;) Potem spędzam popołudnie na napinaniu... Kto robił to choć raz - wie ile czasu trzeba poświęcić, aby napiąć obrus. Pomoc mile widziana ;)  Ja mam takiego pomocnika: Karmelka, która okazała się być Karmelem :) Przybłąkał się do nas w lipcu i jest nasz przez zasiedzenie... Niestety, strasznie drapie... 

A to już napięty obrus - 217 szpilek!

 


I jeszcze gwiazdki, które robiłam przed świętami

To jest mój pierwszy okrągły obrus, zrobiony wiele lat temu, gdy miałam okrągły stół. Teraz ma inne przeznaczenie :)

Ten sam obrus na stole:



Ten serwetko-obrus zrobiłam już jakiś czas temu, ale musiał nabrać mocy, czekając na krochmalenie... I wreszcie jego czas nadszedł...

Tym razem obrus prostokątny. Najpierw zrobiłam mały prostokąt, który jest umieszczony w środku, a potem robiłam już dookoła - chciałam sprawdzić jak będzie wyglądał obrus robiony w ten sposób i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba.

I kolejny okrągły obrus - też odleżał swoje, ale doczekał się...
A w ramach rachunku sumienia - obrusowe trupy w szafie: 




To w zasadzie miała (ma?) być poszewka na poduszkę, a co wyjdzie, zobaczymy... 

Robiłam też dwa obrusy moim Siostrom jako prezent ślubny. Kiedy zapytałam Jednej z nich, czy Druga używa go, usłyszałam: tak, jak byliśmy u niej położyła na stole i zabroniła wszystkim zbliżać się do tego stołu... 

Jeszcze chciałam się pochwalić moim "trzymaczem" nitki - zrobionym z podstawki na świecę i patyka po lodach ;)

A jakie są Wasze szydełkowe "trupy w szafie"?

Pozdrawiam serdecznie - Elwidu