Elwidu

Elwidu

poniedziałek, 18 maja 2015

Wywiad urodzinowy



 Od dość dawna chodziło mi po głowie skonstruowanie wywiadu urodzinowego. Widziałam takie na stronach zagranicznych i wreszcie postanowiłam, zrobiłam i mam. A ponieważ uważam, że pomysł jest bardzo dobry - daję go też Wam. Zasady są proste - wywiad przeprowadzamy z dzieckiem co roku w urodziny lub gdzieś około urodzin. Pozostaje nam potem śledzić rozwój zainteresowań, przyjaźni i planów na przyszłość. Dla dorosłych chyba za infantylne pytania, ale gdyby go trochę zmienić....

Wywiad urodzinowy

Imię: ……………….. wiek:…………… data: …………………

1. Twoje przezwiska/zdrobnienia:
2. Jaki jest Twój ulubiony kolor?
3. Gdybyś mógł/mogła być zwierzęciem, to jakim byłbyś/byłabyś i dlaczego?
4. Jaka jest Twoja ulubiona bajka/książka?
5. Jaka jest Twoja ulubiona piosenka?
6. Co najbardziej lubisz robić?
7. Jak ma na imię Twój najlepszy kolega/koleżanka?
8. Gdzie chciałbyś pojechać na wakacje?
9. Kim chcesz zostać kiedy będziesz dorosły?
10. Jakie jest Twoje największe marzenie?
11. Jakie jest Twoje najlepsze wspomnienie z ostatniego roku? 
12. Opisz siebie jednym słowem:
13. Jaką radę chciałbyś dać swoim rodzicom?
14. Jaka jest najciekawsza rzecz, którą zrobiłeś/aś od poprzednich urodzin?
15. Kto jest Twoją ulubioną osobą?
16. Jaki jest Twój ulubiony program TV?
17. Jaki  jest Twój ulubiony strój?
18. Jaki jest Twój ulubiony sport?
19. W czym jesteś naprawdę dobry?
20. Co kupiłbyś, gdybyś miał 10.000zł?
21. Gdyby ktoś mógł spełnić Twoje jedno życzenie, jakie by ono było?
22. Jaki jest Twój ulubiony smak lodów?
23. Kto jest Twoim największym bohaterem?
24. Co najbardziej lubisz robić ze swoimi przyjaciółmi?
25. Co masz nadzieję zrobić przed swoimi następnymi urodzinami?

Bardzo jestem ciekawa, w jaki sposób Wy świętujecie urodziny swoich dzieci? Pozwalacie im nie iść wtedy do szkoły? A jak świętujecie swoje urodziny? Macie jakieś rytuały?

Pozdrawiam odświętnie - Elwidu

środa, 13 maja 2015

Magiczne miejsce

Dziś obiecana dalsza porcja zdjęć z wiatraka w Mięćmierzu. 

Droga na górę była dość długa: nie dość, że widoki oszałamiające, to potrzeba zachowania ich nie tylko w pamięci mojej, ale też w pamięci aparatu ryczała lwim głosem. Poza tym, jednak trochę wysoko było i tak jakby trochę strach spoglądać w dół...







Ale za to widok z najwyższego okna na Wisłę - wart tej wspinaczki... A wnętrze ostatniej kondygnacji wygląda w skrócie tak:


Poręcze schodów po prostu z gałęzi...


I poduchy z nadrukami...

Potem okazało się, że jeszcze trzeba stamtąd zejść...







Nawet zwykły kosz na śmieci zrobiony z wydrążonego pnia przemawiał do mnie - chyba czas na wizytę u psychiatry...





W drodze do bramy też nie mogłam sobie odmówić przyjemności robienia zdjęć...
 



I wyszliśmy... Wiemy, że to nie była nasza ostatnia wizyta w tym miejscu. Przy najbliższej okazji pojedziemy znowu, żeby zwolnić, dać sobie czas i przestrzeń. Może znowu coś odkryjemy? Wiecie co jest najlepsze w tym wszystkim? Gdy mówimy sąsiadom, znajomym, że odkryliśmy wiatrak w Mięćmierzu, oni mówią: wiemy o nim, byliśmy tam. Może na nich nie zrobił takiego wrażenia, żeby o tym opowiadać...

Zachęcam Was bardzo do wycieczek po najbliższej okolicy. My zastanawiamy się, ile jeszcze nieodkrytych przez nas skarbów jest obok i czy uda nam się kiedykolwiek do nich trafić... 

Wam udało się coś odkryć? Co ostatnio spowodowało, że stanęliście niemi z zachwytu?

Pozdrawiam z lekkim oszołomieniem - Elwidu

wtorek, 12 maja 2015

Wpis dla cierpliwych

W miniony weekend Pan Mąż zaproponował wyprawę w nieznane... W nieznane, ale bliskie. Po prostu wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy przed siebie, drogą, którą jeszcze nigdy nie jeździliśmy, zakładając, że w końcu dojedziemy gdzieś, skąd będziemy wiedzieli jak wrócić do domu. Wybór padł na wąwozy kazimierskie. Jechaliśmy i jechaliśmy... trzęsło nami coraz bardziej... co chwilę kazałam Panu Mężowi zatrzymywać się, żeby zrobić zdjęcie (wąwóz, kwiatek, chmura, kawałek kory itp ;). Było cicho, leniwie i w pięknych okolicznościach przyrody...







I gdy tak jechaliśmy, dojechaliśmy do celu naszej podróży, nawet nie wiedząc, że to jest właśnie ów cel...
Najpierw zobaczyliśmy kapliczkę na rozstaju dróg....

 ... a w oddali wiatrak za zamkniętą bramą... Gdy podeszliśmy bliżej do bramy naszym oczom ukazała się taka oto tablica:
 I już wiedzieliśmy, że MUSIMY tam wejść, bo skoro ktoś ma taką tablicę, to już go lubimy...





 Za bramą droga, po jednej stronie sławojka, po drugiej ule z pszczołami... Aż wreszcie ukazał się ON - wiatrak... Od pierwszej chwili nie mogłam od niego oderwać oczu. Wierzcie, rzadko zdarzam mi się, że nie wiem co powiedzieć, ale tam... normalnie stałam z rozdziawioną buzią i powtarzałam "Bajka!". Miejsce, gdzie mogłabym po prostu być i być, patrzeć, chłonąć całą sobą, oczami, nosem, skórą zapachy, widoki, atmosferę, ciszę... Miejsce, gdzie czas się nie liczy, odmierza go co najwyżej bzyczenie pszczół i głosy ptaków...


 Moje pierwsze skojarzenie gdy zobaczyłam wiatrak? Harry Potter. Pamiętacie Norę, dom Weasley'ów? Właśnie to zobaczyłam! Szczególnie te schody zewnętrzne, które wyglądały, jakby przelotem przysiadły na ścianie wiatraka...






Na dole była kiedyś kawiarenka...


 

 


Na tarasie siedział sobie Właściciel tego cuda. I miał takie widoki na Wisłę i Krowią Wyspę...



 

 
 

 
 Wokół wiatraka jest dużo miejsc, gdzie można przysiąść, pomyśleć, albo tylko przysiąść, jeśli ktoś nie ma czasu... Właściciel jest tak fantastycznym człowiekiem, że pozwolił nam wejść do środka. Ruszyliśmy więc na górę...

 Jutro pokażę Wam zdjęcia z naszej drogi w górę i na dół oraz troszkę tego, co jest w środku...

A Wy macie jakieś swoje ulubione miejsca w okolicy dalszej lub bliższej? Miejsca zaczarowane?

Pozdrawiam Was, nadal zauroczona - Elwidu