Elwidu

Elwidu

sobota, 28 marca 2015

Ażurowo...

Czy już mówiłam, że jak się do czegoś przypnę, to na amen? Kolejna rzecz z moim ulubionym wzorem... Szal-komin dla mnie. Tosia ma taki sam ;) nawet w takim samym kolorze...

Ponieważ szara chusta z jednego z ostatnich postów cieszyła się sporym powodzeniem, znalazłam jej nowy dom. Mam w planach kilka następnych chust, aby te dziewczyny, które chciały ją, dostały podobną lub mniej podobną ;) Obecnie mam na drutach bordową - w pięknym, głębokim kolorze, jednym z moich ulubionych.
Wiem, kolor na zdjęciu nijak ma się do głębokiego, pięknego bordo, ale wierzcie mi na słowo - w rzeczywistości jest to głębokie, piękne bordo...

 Chcę Wam jeszcze pokazać jaką zdolną pracownicę mam (hej, Sylwia!). Kompozycja wiosenno - wielkanocna jest prosta, ale wygląda świetnie, w rzeczywistości lepiej niż na zdjęciu. A ławeczka pamięta czasy, gdy Kubuś był malutki i Pan Mąż zrobił ją, żebym miała na czym siedzieć, gdy Synek bawił się w piaskownicy... Ech, dawno to było...

A jakie są Wasze dekoracje świąteczne?

Pozdrawiam wiosennie - Elwidu

wtorek, 24 marca 2015

Pobiebrzone


Bardzo chciałabym Wam pokazać, gdzie zabrał mnie Pan Mąż w ten weekend. Jak zapewne zasugerował Wam tytuł posta, byliśmy nad Biebrzą, a konkretnie w Dobarzu, małej kolonii położonej w województwie podlaskim, w gminie Trzcianne. Jeśli zerkniecie na mapę, zobaczycie, że jest to środek puszczy. Zdawałoby się, że nikogo tam nie będzie. Nic bardziej mylnego!!! Ludzi tam do licha i ciut, ciut... Poubierani w stroje maskujące, kalosze i obowiązkowo z lornetkami i aparatami fotograficznymi. Pan Mąż wstał rano (o 5.00!!!) i poszedł oglądać przyrodę... I nie to, żeby był sam... Kawą i herbatą w barze rozgrzewało się sporo osób... Zdrowo biebrznięci! Jeśli chcecie pooglądać piękne zdjęcia, to zapraszam Was tutaj


  






 
Rano można było podziwiać żurawie...

 
... i łosia... Około południa już trudniej wypatrzyć zwierzynę, ale i tak jest co pooglądać. Jeśli szukacie pomysłu na spędzenie wolnego czasu i lubicie spacery, to polecam te okolice.

Wracając zajechaliśmy na Grabarkę. Święta góra Grabarka to prawosławne sanktuarium słynące z wielu uzdrowień. Po więcej informacji odsyłam tu  i tu










Miejsce jest przepiękne! Ilość krzyży robi niesamowite wrażenie. Polecam, jeśli będziecie w okolicach Siemiatycz - czasu nie zabiera dużo, ale widok - bezcenny...

A jakie miejsce Wy ostatnio odkryliście? 

Pozdrawiam Was, nadal pod wrażeniem pięknych okoliczności przyrody, choć codzienność dobija się do drzwi - Elwidu

środa, 18 marca 2015

Idzie wiosna...

Idzie wiosna, nałóż buty... wiosenne... Chciałabym pokazać Wam dziś niezwykłe buty - niezwykłe przynajmniej dla mnie.


 Jak widać buty są stanowczo nie na te nogi, które pozują ;)... Są to buty, które kupiłam sobie pomieszkując kiedyś w Anglii. Zobaczyłam je w wówczas jeszcze nieznanym w Polsce TK Max- ie i od razu wiedziałam, że będą moje. I nie przeszkadzało mi to, że są o pół numeru na mnie za małe oraz że cekinów z pewnością było więcej - świadczyły o tym sterczące z "cholewek" nitki... Kupiłam je w celu napasienia wzroku, po czym przy przeprowadzce schowałam tak dobrze, że znalazłam dopiero po kilku latach...

 "Stopy" butów są ze skóry - grubej, solidnej. Cholewki - z włóczki. Do tego cekiny złote. Normalnie coś pięknego i jak dla mnie bardzo oryginalnego...


Jestem ponownie nimi zachwycona! Mam zamiar doprowadzić je do ładu i nosić. Cóż z tego, że są za małe. Mama, czesząc moje długie włosy w dzieciństwie, mówiła: chcesz być piękna, to cierp! No to będę cierpiała...

A co Wy sądzicie o tych butkach? Czy też macie takie zakupy, żeby tylko z przyjemnością na nie popatrzeć?

Pozdrawiam Was obuta - Elwidu

czwartek, 12 marca 2015

Chusta na wiosnę

Zrobiłam chustę... Nie jest to moja pierwsza chusta, ale poprzednie rozeszły się po ludziach. Ta została zrobiona po poprzednim poście robótkowym, gdzie podałam mój ulubiony wzór, a Magda w komentarzach napisała, że spróbuje go wykorzystać w chuście. Pomyślałam sobie, że w zasadzie, czemu nie. I też zaczęłam robić. Oceńcie efekt:
 Chusta ma wymiary 135 x 85 x 85, więc nie jest za duża. Raz: chodziło mi o to, żeby mogła być nie tylko samodzielnym okryciem pleców, ale też jako zamotka pod szyję do kurtki. Dwa: wyrobiłam szarą włóczkę do ostatniego centymetra, ba, prułam kilka razy ostatni rząd i robiłam ściślej, żeby wystarczyło mi włóczki ;) Wzór trochę zmodyfikowałam: dodałam rzędy oczek lewych między powtórzeniami, no i pasy ze wzorem przeplatałam ze ściegiem pończoszniczym.


 Nie wiem, czy to widać, ale oczka zamykające ostatni rząd są robione szarą jaśniejszą włóczką. Bardzo podoba mi się efekt jaki dzięki temu uzyskałam.

 Najbardziej obawiałam się tego, jak rozłożyć oczka przy brzegu robótki i na środku. Szczerze mówiąc uważam, że wyszło świetnie! Jak zwykle więcej czasu zabrało mi zastanawianie się, jak te oczka rozłożyć, niż zrobienie tego potem. Już mnie ręce świerzbią, żeby zrobić następną, podobną chustę, ale po co mi dwie podobne? No, chyba, że tę komuś oddam... 

Przy tej chuście zdarzyło mi się to, czego już dawno nie czułam: miałam trudności z odłożeniem robótki, tak bardzo chciałam się przekonać jak będzie wyglądać po zrobieniu całości... Kiedyś częściej to, co robiłam wywierało na mnie tak duże wrażenie i budziło ciekawość, teraz chyba coraz trudniej te uczucia we mnie wzbudzić. Podobnie mam z książkami: od czasu do czasu jakaś tak mnie zafascynuje, że nie mogę się od niej oderwać - odczuwa to zwykle moja Rodzina, gdy pyta co dziś na obiad, a ja warczę: nic!;) Ale takie książki też trafiają mi się coraz rzadziej... Co to może znaczyć? SKS? 

A jak jest z Waszymi zajęciami: macie takie, od których nic Was nie może oderwać? Co to jest?

Pozdrawiam zaplątana w nową robótkę - Elwidu

wtorek, 10 marca 2015

Śnieżki

Trochę zimy tej wiosny ;) Bardzo dawno nie robiłam tych pyszności, ale ostatnio amatorkom kokosa w domu, czyli Tosi i mnie, zachciało się już, natychmiast czegoś słodkiego i kokosowego... Postanowiłyśmy więc zrobić kokosowe śnieżne kulki, czyli śnieżki. 

 Wyciągnęłyśmy wiórki kokosowe (400g) i mleko skondensowane  słodzone (530g) - tak, żeby wszystkie wiórki były sklejone, ale nie pływały w mleku... 
 ...wrzuciłyśmy to wszystko do miski, wymieszałyśmy i uformowałyśmy z tej masy kulki wielkości orzecha włoskiego.

 Potem do piekarnika 1408C na ok.15 min.


 Zostawiłyśmy do ostygnięcia na kratce...


... a potem... potem już delektowałyśmy się smakiem... Sama słodycz... 

Z tej porcji wyszło mi 49 kulek. Uprzedzam - są baaardzo słodkie i dużo nie da się ich zjeść na raz, ale smakują... rewelacyjnie!

Jakie są Wasze ulubione słodkości? Coś szybkiego, czy raczej pracochłonne? 

Pozdrawiam Was zasłodzona na amen - Elwidu

niedziela, 8 marca 2015

Urządzenie wielofunkcyjne

Czy ja jestem urządzeniem wielofunkcyjnym? Bywają dni, kiedy tak się czuję i sądzę, że Wam takie samopoczucie też nie jest obce... Nie mylę się, prawda? 

http://www.mamalandia.pl/wp-content/uploads/2012/08/wielozadaniowa_mama.jpg

Chciałabym  regularnie ćwiczyć i trzymać dietę, ale też świetnie gotować, a nie chce mi się gotować, gdy jestem na diecie. Chciałabym więcej czytać, ale gdy przyjdę z pracy, zrobię obiad, pomogę w odrobieniu lekcji, pobawię się z Tosią, pogadam z Kubą, posprzątam drobny bałagan i nakarmię kręcące się pod nogami koty, jest już 22.00. Chciałabym więcej robić biżuterii, swetrów na szydełku, szalików na drutach i ozdób do domu, ale gdy przyjdę z pracy, zrobię obiad, pomogę w odrobieniu lekcji, pobawię się z Tosią, pogadam z Kubą, posprzątam drobny bałagan, nakarmię kręcące się pod nogami koty i poczytam, jest już 22.30. Chciałabym bardziej o siebie zadbać (balsamy, kremy, żele, maseczki, pogram pielęgnacji włosów, program pielęgnacji twarzy itp.), ale przecież jest już 23.30, a muszę się umyć. Chciałabym się nauczyć robić ciekawe i dobre technicznie zdjęcia, ale przecież jest już co najmniej 25.00! A jeszcze chciałabym dodać nowy CIEKAWY wpis na bloga, choć pewnie nikt go o tej porze nie przeczyta, bo jest już 27.00! I niestety, godzina snu dziennie mojego organizmu jakoś nie satysfakcjonuje...
Postanowiłam więc, że w poniedziałek jestem na diecie i ćwiczę. I jeszcze pomyślę trochę o swoim stylu ubierania się, może coś zmienię. We wtorek gotuję i piekę same pyszności, oczywiście w dużych ilościach, bo przecież Rodzinie będzie tak smakować, że dokładki muszą być! Środa to dzień dbania o siebie: wyciągam maseczki, peelingi, balsamy, żele, przygotowuję pachnącą kąpiel. Czwartek poświęcę nauce - głównie robienia zdjęć, ale też może uda się coś nowego do pracy przeczytać? W piątek zajmę się blogiem - dodam nowy, CIEKAWY post, zaplanuję następne, zrobię trochę zdjęć - przecież w czwartek nauczyłam się robić piękne zdjęcia...Sobotę poświęcę na zadbanie o dom: sprzątanie, robienie drobnych, ale jakże sympatycznych dekoracji związanych z aktualna porą roku. Wcześniej poszukam inspiracji w necie. A niedziela, proszę Państwa, będzie dniem robótek ręcznych: w ruch idą druty, szydełko, igła, maszyn do szycia, robienie kartek i biżuterii! Trochę dziwnie to brzmi...
Okazuje się jednak, że nie za górami i nie za lasami, ale tuż obok nas są ludzie, którzy to wszystko mieszczą nie w 27 godzinach, a zwyczajnie, w 24. I na dodatek często tymi ludźmi jesteśmy my. Są dni, kiedy "ani za mną, ani przede mną", ale są też dni, gdy mogę wykonać pracę zaplanowaną na cały tydzień.Też tak macie? Łapię się na tym, że gdy zaplanuję rozsądnie dzień, to daję radę, a jeśli przesadzę z zaplanowanymi obowiązkami, to nic mi się nie chce... 

Jaki jest Wasz sposób na ogarnięcie domu, siebie i pracy zawodowej/szkoły/studiów?

Pozdrawiam z życzeniami wszystkiego tego, co dobre - Elwidu

niedziela, 1 marca 2015

"Zaraz u Ciebie będę..."

Znacie to uczucie, gdy słyszycie w telefonie te słowa ("Zaraz u Ciebie będę..."), a w lodówce nic oprócz światła nie ma, w kredensie za to bombonierka sprzed dwóch lat? Ja znam! I chociaż nigdzie nie jest napisane, że gościa trzeba przyjąć "czymś", to chciałoby się mieć co postawić na stół... Z tego powodu staram się mieć w lodówce ciasto francuskie, takie gotowe. Zwykle kupuję kilka na raz, żeby mieć zapas. I wtedy słowa z tytułu posta nie są mi straszne! Po prostu robię palmierki.

Przygotowuję ciasto francuskie, masło i cukier - tutaj trzcinowy, ale może być zwykły biały.


 Rozpuszczam masło i smaruję nim ciasto w miarę dokładnie, żeby cukier dobrze się "przykleił".


 Posmarowane ciasto posypuję dość grubo cukrem.


 Potem zwijam do środka dłuższy bok....


 ... i z drugiej strony tak samo...


 Teraz tnę zrolowane ciasto na plastry ok. 1cm...


 .... i układam płasko na blaszce, robiąc spore odstępy między nimi, bo rosną. Można je posmarować resztą masła i posypać cukrem, ale ja już tego nie robię. Piekę w 180*C przez ok. 15 minut - do zezłocenia ciastek.


Tak wyglądają ciasteczka już upieczone. Z jednego arkusza ciasta wychodzi mi ok. 25 ciasteczek. Specjalnie robię z jednej porcji, ponieważ ile bym nie zrobiła, to pożeram prawie natychmiast...

 I dobrze komponują się z kawką ;)

Można do cukru dodać cynamon, można użyć nutelli lub masy kajmakowej, albo rozpuścić czekoladę w masełku i taką masą posmarować ciasto, albo użyć masy makowej...
Można je zrobić na wytrawnie: z oregano, papryką słodką w proszku, szpinakiem, pesto, sezamem, startym żółtym serem i cebulą, szynką i żółtym serem itp.  Jednak mi najbardziej smakują na słodko, z samym cukrem... Przypominają mi się lata, gdy jeździłam na studia i miałam przesiadkę w W-wie Wschodniej. Było tam takie stoisko z ciastkami i sprzedawano m.in. palmiery. Tyle, że tamte były ogrrromne w porównaniu z tymi moimi. Dlatego moje są palmierki, a tamte to były palmiery...

A jakie są Wasze szybkie gościnne deserki?

Pozdrawiam Was rozsmakowana - Elwidu