Elwidu

Elwidu

środa, 10 września 2014

Moje stare jeansy



Oczarowuje mnie jeans. I to nie taki nowy, ale z odzysku, czyli ze starych spodni, które jakoś zmalały:) Jakoś mam opory przed wyrzucaniem materiałów, które można jeszcze wykorzystać. Jak to powiedziała kiedyś moja Koleżanka Anżela, gdy zrobiłam sobie rękawy do bluzek z krótkim rękawem z bawełnianych rajstop;) – jestem mistrzynią recyklingu. I choć nie jest to do końca prawdą, bo wiele osób jest lepszych ode mnie, to jest w tym trochę prawdy: lubię wykorzystywać powtórnie materiały. A że jeszcze bardzo lubię jeans, więc sprawa jest prosta. W necie też jest dużo inspiracji na ten temat, więc czerpię pełnymi garściami. 
 

Na pierwszy ogień poszła torebka. Uszyta pod wpływem nagłej potrzeby schowania książek Tosi w drodze na dodatkowy angielski. Potem powstało jeszcze kilka podobnych, jako prezenty dla Pewnych Dziewczynek (niestety, pojechały bez obfotografowania). Torebka jest prosta, z uchami do założenia na ramię lub do trzymania w ręce, w środku kieszonki z materiału podszewkowego, a na zewnątrz kieszonki ze spodni plus kwiatek szydełkowy i guzik.






 Druga torebka to dzieło, które powstało na zasadzie: „ciekawe czy tak naprawdę się da”. Nie wiem czy wszyscy, ale ja mam tak, że jak widzę coś co mnie zaciekawi w necie czy na żywo, a jeszcze jeśli do tego jest tutorial, to zaczynam kombinować i parę rzeczy w swoim życiu zrobiłam tylko po to, żeby sprawdzić, czy tak się da. Przy czym niekoniecznie musiało mi się to bardzo podobać;) Tak było też z tą torebką – spodobał mi się tutorial i postanowiłam ją uszyć. Od kilku miesięcy leżała sobie cichutko, aż wreszcie przy okazji pisania tego posta, robienia zdjęć, wyciągnęłam ją na światło dzienne i … tadam… dziś miała premierę. Nie jest jakaś specjalna, powinna mieć guzik, jak w oryginale, bo pokazuje całą swoją zawartość (i może kiedyś się go doczeka), ale jest pojemna i sporo można do niej włożyć.



Trzecia torebka (czy już pisałam, że lubię kupować, szyć i nosić torebki?) powstała dziś. Od dawna w mojej wyobraźni była gotowa, a dziś stwierdziłam, że nie ma co odkładać stworzenia czegoś tak prostego na kiedyś, bo „kiedyś” jest bardzo daleko. Tym sposobem od rana wzięłam się za szycie i oto jest. Trudno nie zauważyć na niej flagi brytyjskiej. Już się z tego tłumaczę: po pierwsze – baaardzo lubię kolory czerwony, biały i niebieski (czy zwróciliście uwagę, że trylogia Kieślowskiego jest pod takimi tytułami? Francuskiej flagi? Uwielbiam te filmy!!!) i zestawienia tych kolorów. Po drugie – bardzo lubię Wielką Brytanię. Torebka celowo wygląda jakby nie była skończona, tak jak uważam, że moja przygoda z tym państwem nie jest jeszcze skończona. Nie podoba mi się jedynie ucho w tej torbie, będę musiała je jeszcze dopracować.



 I jeszcze kilka drobiazgów:



brelok do kluczy – może wreszcie nie będą się znajdowały w ostatniej przeszukiwanej kieszonce




kosmetyczki – na drobiazgi w torebce, środki higieniczne czy kosmetyki - tej z koronką brakuje jakiegoś zamknięcia



i torebka na ładujący się telefon – mam dość przekładania ładującego się telefonu z miejsca na miejsce. Teraz ten problem powinien się skończyć.

I żeby się jeszcze zmotywować do pracy, napiszę, że mam wykrojone dwie kosmetyczki, wystarczy zszyć. Postaram się niedługo pokazać efekty…

Pozdrawiam Was środowo, Elwidu 

PS: zwróciliście uwagę na jakość zdjęć? Są beznadziejne, wiem, ale staram się jak mogę... Zapraszam do pisania komentarzy, nawet na temat jakości zdjęć:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz