Oczarowuje mnie jeans.
I to nie taki nowy, ale z odzysku, czyli ze starych spodni, które jakoś zmalały:) Jakoś mam opory przed wyrzucaniem materiałów, które można jeszcze wykorzystać.
Jak to powiedziała kiedyś moja Koleżanka Anżela, gdy zrobiłam sobie rękawy do
bluzek z krótkim rękawem z bawełnianych rajstop;) – jestem mistrzynią
recyklingu. I choć nie jest to do końca prawdą, bo wiele osób jest lepszych ode
mnie, to jest w tym trochę prawdy: lubię wykorzystywać powtórnie materiały. A
że jeszcze bardzo lubię jeans, więc sprawa jest prosta. W necie też jest dużo
inspiracji na ten temat, więc czerpię pełnymi garściami.
Na pierwszy ogień
poszła torebka. Uszyta pod wpływem nagłej potrzeby schowania książek Tosi w
drodze na dodatkowy angielski. Potem powstało jeszcze kilka podobnych, jako
prezenty dla Pewnych Dziewczynek (niestety, pojechały bez obfotografowania).
Torebka jest prosta, z uchami do założenia na ramię lub do trzymania w ręce, w
środku kieszonki z materiału podszewkowego, a na zewnątrz kieszonki ze spodni
plus kwiatek szydełkowy i guzik.
Druga torebka to
dzieło, które powstało na zasadzie: „ciekawe czy tak naprawdę się da”. Nie wiem
czy wszyscy, ale ja mam tak, że jak widzę coś co mnie zaciekawi w necie czy na
żywo, a jeszcze jeśli do tego jest tutorial, to zaczynam kombinować i parę
rzeczy w swoim życiu zrobiłam tylko po to, żeby sprawdzić, czy tak się da. Przy
czym niekoniecznie musiało mi się to bardzo podobać;) Tak było też z tą torebką –
spodobał mi się tutorial i postanowiłam ją uszyć. Od kilku miesięcy leżała
sobie cichutko, aż wreszcie przy okazji pisania tego posta, robienia zdjęć,
wyciągnęłam ją na światło dzienne i … tadam… dziś miała premierę. Nie jest jakaś
specjalna, powinna mieć guzik, jak w oryginale, bo pokazuje całą swoją zawartość (i może kiedyś się go doczeka),
ale jest pojemna i sporo można do niej włożyć.
Trzecia torebka (czy
już pisałam, że lubię kupować, szyć i nosić torebki?) powstała dziś. Od dawna w
mojej wyobraźni była gotowa, a dziś stwierdziłam, że nie ma co odkładać
stworzenia czegoś tak prostego na kiedyś, bo „kiedyś” jest bardzo daleko. Tym
sposobem od rana wzięłam się za szycie i oto jest. Trudno nie zauważyć na niej
flagi brytyjskiej. Już się z tego tłumaczę: po pierwsze – baaardzo lubię kolory
czerwony, biały i niebieski (czy zwróciliście uwagę, że trylogia Kieślowskiego
jest pod takimi tytułami? Francuskiej flagi? Uwielbiam te filmy!!!) i zestawienia tych kolorów. Po
drugie – bardzo lubię Wielką Brytanię. Torebka celowo wygląda jakby nie była
skończona, tak jak uważam, że moja przygoda z tym państwem nie jest jeszcze
skończona. Nie podoba mi się jedynie ucho w tej torbie, będę musiała je jeszcze dopracować.
I jeszcze kilka
drobiazgów:
brelok do kluczy – może
wreszcie nie będą się znajdowały w ostatniej przeszukiwanej kieszonce
kosmetyczki – na drobiazgi w torebce, środki
higieniczne czy kosmetyki - tej z koronką brakuje jakiegoś zamknięcia
i torebka na ładujący
się telefon – mam dość przekładania ładującego się telefonu z miejsca na
miejsce. Teraz ten problem powinien się skończyć.
I żeby się jeszcze
zmotywować do pracy, napiszę, że mam wykrojone dwie kosmetyczki, wystarczy
zszyć. Postaram się niedługo pokazać efekty…
Pozdrawiam Was środowo, Elwidu
PS: zwróciliście uwagę na jakość zdjęć? Są beznadziejne, wiem, ale staram się jak mogę... Zapraszam do pisania komentarzy, nawet na temat jakości zdjęć:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz