Elwidu

Elwidu

sobota, 13 września 2014

Domowy pyszny jogurt



Sezon owocowy trwa, więc sezon na jogurt z owocami też. U nas w domu niesłabnącą popularnością cieszy się jogurt naturalny z owocami. Pochłaniamy tego spore ilości (2-3 kubeczki 400g) dziennie. I szczerze mówiąc zakup takich ilości jogurtu trochę mnie przeraził: po pierwsze – dość drogo; po drugie – produkujemy góry śmieci (kubeczki po jogurcie). I wtedy doznałam oświecenia: przecież będąc na studiach robiłam sobie jogurt naturalny! Mieszkałam na stancji z Ewą i z Gosią i chyba Ewa nauczyła mnie robić ten jogurt. Przy okazji przygotowywania dzisiejszego śniadania postanowiłam napisać Wam jak ja to robię. Ostatnio w jednej z nielicznych gazet, które czytam – Weranda country – przeczytałam artykuł również na ten temat. Tyle, że tam jest mowa o zakupie bakterii do jogurtu, a ja mam inny sposób.

Do zrobienia domowego jogurtu potrzebuję:
  

  • 2 litry mleka w worku – ja biorę od razu dwa, żeby nie robić co drugi dzień
  • Kubeczek 400g jogurtu dowolnej firmy – zaraz napiszę o swoich doświadczeniach
  • Garnek
  • Dzbanek (plastikowy, gliniany, kamionkowy lub szklany) lub słoik – coś co nie jest metalowe, żeby nie reagowało z kwasami, które powstają podczas fermentacji
  • Trochę czasu i dobrych myśli

Mleko zagotowuję i odstawiam do ostygnięcia. Gdy ma temperaturę pokojową (sprawdzam wkładając palec do mleka) dodaję jogurt z kubeczka i mieszam. Przelewam do dzbanka lub słoika, zakrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce – u mnie zwykle blat w kuchni. Po dobie lub dwóch jogurt jest gotowy. 


tutaj już tylko część przygotowanego jogurtu, reszta "zeszła"






Miałam napisać jeszcze o moich doświadczeniach z jogurtami. Zwykle robiłam z jogurtu Bakoma 0%. Wychodził kwaskowaty i dość lejący. Ostatnio zrobiłam z jogurtu  Tesco i wyszedł mi kremowy i łagodny. Dla mnie aż za łagodny, więc jeśli mam akurat pod ręką kefir, to dodaję go trochę, wtedy smak mi bardziej odpowiada. 

 A teraz pokażę Wam jak robiłam moje śniadanie. 



Wybrałam bazę owocową: mango, banan i maliny – banan i maliny to u nas standard – odpowiada nam to połączenie. Dziś dodatkiem było mango, bo akurat to miałam w domu. Zostawia ono jednak włókna, więc trzeba je naprawdę lubić. Ponieważ muszę ograniczyć cukry w jedzeniu, dlatego mango jest tylko trochę. Z myślą o jogurtach pomroziłam w tym roku maliny, truskawki i borówkę amerykańską, żeby mieć zapas na zimę.
 


Do przygotowania owoców używam miksera z końcówka blendującą. Miałam kupić sobie blender, ale doszłam do wniosku, że nie ma co mnożyć bytów. 





Po zblendowaniu owoców dodaję jogurt i mieszam. Proporcje jakie kto lubi. Niektórzy dosładzają jeszcze to miodem, ale nawet moje dzieci, które bardzo lubią wszystko co bardzo słodkie, poprzestają na słodyczy z owoców. Jeśli jogurt wychodzi za bardzo kremowy lub mdły – dodaję kefiru, mleka, maślanki. Generalnie co kto chce i lubi. Warto poeksperymentować i znaleźć swój ulubiony smak.

Życzę miłego eksperymentowania, Elwidu

PS: ponieważ sezon przetworowy w pełni pokażę Wam co się zadziało z pomidorem na moim oknie kuchennym: zaczął rosnąć pomidor (roślinka) w środku pomidora (owocu)!!!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz