Sezon owocowy trwa, więc
sezon na jogurt z owocami też. U nas w domu niesłabnącą popularnością cieszy
się jogurt naturalny z owocami. Pochłaniamy tego spore ilości (2-3
kubeczki 400g) dziennie. I szczerze mówiąc zakup takich ilości jogurtu trochę mnie
przeraził: po pierwsze – dość drogo; po drugie – produkujemy góry śmieci
(kubeczki po jogurcie). I wtedy doznałam oświecenia: przecież będąc na studiach
robiłam sobie jogurt naturalny! Mieszkałam na stancji z Ewą i z Gosią i chyba Ewa
nauczyła mnie robić ten jogurt. Przy okazji przygotowywania dzisiejszego
śniadania postanowiłam napisać Wam jak ja to robię. Ostatnio w jednej z nielicznych
gazet, które czytam – Weranda country – przeczytałam artykuł również na ten temat. Tyle, że tam jest mowa o zakupie bakterii do jogurtu, a ja
mam inny sposób.
Do zrobienia domowego
jogurtu potrzebuję:
- 2 litry mleka w worku – ja biorę od razu dwa, żeby nie robić co drugi dzień
- Kubeczek 400g jogurtu dowolnej firmy – zaraz napiszę o swoich doświadczeniach
- Garnek
- Dzbanek (plastikowy, gliniany, kamionkowy lub szklany) lub słoik – coś co nie jest metalowe, żeby nie reagowało z kwasami, które powstają podczas fermentacji
- Trochę czasu i dobrych myśli
Mleko zagotowuję i
odstawiam do ostygnięcia. Gdy ma temperaturę pokojową (sprawdzam wkładając
palec do mleka) dodaję jogurt z kubeczka i mieszam. Przelewam do dzbanka lub
słoika, zakrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce – u mnie zwykle blat w
kuchni. Po dobie lub dwóch jogurt jest gotowy.
tutaj już tylko część
przygotowanego jogurtu, reszta "zeszła"
Miałam napisać jeszcze
o moich doświadczeniach z jogurtami. Zwykle robiłam z jogurtu Bakoma 0%. Wychodził
kwaskowaty i dość lejący. Ostatnio zrobiłam z
jogurtu Tesco i wyszedł mi kremowy i łagodny.
Dla mnie aż za łagodny, więc jeśli mam akurat pod ręką kefir, to dodaję
go trochę, wtedy smak mi bardziej odpowiada.
A teraz pokażę Wam jak
robiłam moje śniadanie.
Wybrałam bazę owocową:
mango, banan i maliny – banan i maliny to u nas standard – odpowiada nam to
połączenie. Dziś dodatkiem było mango, bo akurat to miałam w domu. Zostawia ono
jednak włókna, więc trzeba je naprawdę lubić. Ponieważ muszę ograniczyć cukry w
jedzeniu, dlatego mango jest tylko trochę. Z myślą o jogurtach pomroziłam w tym
roku maliny, truskawki i borówkę amerykańską, żeby mieć zapas na zimę.
Do przygotowania owoców
używam miksera z końcówka blendującą. Miałam kupić sobie blender, ale doszłam
do wniosku, że nie ma co mnożyć bytów.
Po zblendowaniu owoców
dodaję jogurt i mieszam. Proporcje jakie kto lubi. Niektórzy dosładzają jeszcze
to miodem, ale nawet moje dzieci, które bardzo lubią wszystko co bardzo
słodkie, poprzestają na słodyczy z owoców. Jeśli jogurt wychodzi za bardzo
kremowy lub mdły – dodaję kefiru, mleka, maślanki. Generalnie co kto chce i
lubi. Warto poeksperymentować i znaleźć swój ulubiony smak.
Życzę miłego
eksperymentowania, Elwidu
PS: ponieważ sezon przetworowy w pełni pokażę Wam co się zadziało z pomidorem na moim oknie kuchennym: zaczął rosnąć pomidor (roślinka) w środku pomidora (owocu)!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz