Prezencik dla Madzi - mieszka już u niej od dość dawna, ale jeszcze nie pokazywałam Wam go tutaj. Serwetka - bieżnik na mały stolik. Robiona z elementów, za czym nie przepadam - to chowanie nitek mnie rozbraja... Ale prezentuje się nieźle... Wiecie co mnie powstrzymuje przed dawaniem prezentów typu serwetki, obrusy robione na szydełku? Ano to, że po praniu, bez nakrochmalenia i zblokowania już nie wyglądają tak pięknie... A mało kto potrafi dobrze napiąć te rzeczy i ma na to czas.
I jeszcze serwetki pod filiżanki - prosty wzorek, ale takie podobają mi się najbardziej...
A tutaj serwetka na miejscu docelowym, czyli stoliczku.
Chciałam Wam jeszcze pokazać powód mojego zaskoczenia. Kupiłam w lecie powojnik, mizerotę. Wsadziłam do ziemi bez większej nadziei na dalsze sukcesy. W te najgorsze upały dbałam bardzo o niego, podlewałam, nawoziłam. Ruszył, zaczął rosnąć, a ostatnio, nie zwracając uwagi na słotne dni, na przymrozki, zaczął kwitnąć! Mam nadzieję, że nie przesili się teraz i na wiosnę ruszy pełną parą z rośnięciem, nawet bez szczególnej opieki. Ale bardzo miło jest zerknąć przez okno kuchenne i zobaczyć coś takiego wytrwałego...
A co Was zaskakuje? Co zaskoczyło Was ostatnio?
Pozdrawiam już przedświątecznie -Elwidu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz