Elwidu

Elwidu

niedziela, 13 listopada 2016

Po co planujesz?

Każdy z nas planuje: jedni w głowie - najpierw to, potem to, a za tydzień to; na Święta tutaj, a na wakacje tutaj. Inni planują z kartką i ołówkiem w ręku (np.ja:), a jeszcze inni wykorzystują do tego komputer, telefon. I teraz pytanie jak w temacie: po co planujesz swoje dni, swój czas, swoje życie? Przecież nie po to, żeby wcisnąć jak najwięcej rzeczy do zrobienia. Nie po to, żeby żyć w sterylnym domu - no, chyba, że takie są Twoje priorytety. Planowanie ma mi dać możliwość robienia większej ilości rzeczy, które są dla mnie ważne, a robienia mniej tych, które nie są dla mnie aż tak istotne. Czyli tak naprawdę, planowanie każe mi się zastanowić, co jest dla mnie istotne w życie, na czym mi szczególnie zależy?
Wiem, że chcę spędzać czas z moją Rodziną, z Dziećmi - one tak szybko dorastają.
Wiem, że chcę zadbać o siebie, swoje ciało, systematycznie ćwiczyć.
Wiem, że chcę zdrowo gotować.
Wiem, że chcę mieć czysty dom, do którego wchodzę i dobrze się czuję.
Wiem, że chcę spędzać czas z przyjaciółmi, chodzić do kina, na spacery.
Wiem, że chcę zajmować się blogiem, pisać ciekawe posty, robić coraz lepsze zdjęcia.
Wiem, że chcę być coraz lepsza w pracy, dokształcać się, ale też uczyć się czegoś nowego.
Wiem, że chcę rozwijać się, czytać i działać w zakresie doskonalenia siebie.
Jeśli postanowię, że codziennie będę robiła coś w każdym z tych zakresów, czy mi się uda? To zależy, co będę robiła. Jeśli codziennie zaplanuję spacer z dziećmi, obiad (zdrowy) z Rodziną, kolację z przyjaciółmi, czytanie książki specjalistycznej, napisanie ciekawego posta na blogu i zrobienie do niego dobrych zdjęć, godzinny trening fizyczny, sprzątanie jednego pokoju i zrobienie jednego ćwiczenia rozwojowego, a do tego dodam kilka godzin snu i pracę, to wyjdzie mi, że doba powinna mieć jakieś 58 godzin. Realne? Nie sądzę... Natomiast jeśli popatrzę na to z perspektywy tygodnia - sprawa wygląda trochę inaczej, prawda? Każdy z nas ma do dyspozycji 168 godzin tygodniowo. Nie mniej, nie więcej, tylko właśnie tyle. Każdy. Co z nimi zrobimy zależy od nas. Możemy próbować upchnąć jak najwięcej w tych godzinach, możemy nie robić nic. A gdyby tak zaplanować sobie tydzień? Zastanowić się, na czym mi najbardziej zależy? Jak mam osiągnąć to, na czym mi zależy? 


Znalazłam tutaj argumenty, które do mnie trafiają:
 Co daje planowanie swoich działań? Oto kilka argumentów:

  • Quo vadis domine
    …dokąd zmierzasz wędrowcze? Wiesz? Jeśli nie masz wyznaczonego celu, to zamiast do niego dążyć, możesz jedynie sobie błądzić i nawet jeśli dojdziesz tam gdzie chcesz, to prawdopodobnie nawet tego nie zauważysz. Stąd tak wiele niewykorzystanych możliwości. Czyli planowanie daje kolejny profit…
  • Eliminacja niewykorzystanych sytuacji.
    Dowiesz się w końcu, czego tak naprawdę pragniesz. Po wyznaczeniu najważniejszych celów w każdej sytuacji, w każdym momencie decyzji wystarczy zadać sobie pytanie, czy to mnie przybliży do mojego życiowego celu?… i już wszystko robi się prostsze.
  • Wiesz jak.
    Masz cel, więc łatwiej wyznaczyć sobie trasę. To tak jak z wycieczką w góry. Najpierw wybieramy sobie jaki szczyt chcemy zdobyć. Później bierzemy mapę i wybieramy najbardziej odpowiadający nam szlak.
  • Widok efektów.
    Tworząc plan i listę celów dużo łatwiej nadzorować swoje postępy. Ma się wtedy czarno na białym, co się udało, co nie, co trzeba zrobić, a co zostało już zrobione.
  • Dodatkowy czas.
    Czas to w ogóle zabawna rzecz, nie rzecz. Nie wiadomo tak naprawdę co to naprawdę jest, a zawsze go brakuje, jest ograniczony, a każda chwila jednak nas przybliża do śmierci (ale optymistyczne powiedzonko, prawda?) Dlatego każda minuta, sekunda, nanosekunda staje się niesamowicie cenna i trzeba ją wykorzystać! Dobry plan tylko w tym pomoże. Eliminuje większość niepotrzebnych, nieefektywnych, kradnących czas czynności i wskazuje, co jest naprawdę warte by poświęcić na nie nasze (jakże ważne) nanosekundy.

Zapewne znacie tę przypowieść, ale pozwolę sobie ją przypomnieć tutaj, bo bardzo pasuje mi do tematu:

Pewien stary profesor został zaangażowany, aby przeprowadzić kurs dla grupy dwunastu szefów wielkich koncernów amerykańskich, na temat skutecznego planowania czasu.
     Kurs ten był jednym z pięciu modułów przewidzianych na dzień szkolenia. Stary profesor miał więc do dyspozycji tylko jedną godzinę, by wyłożyć swój przedmiot. Stojąc przed tą elitarną grupą (która była gotowa zanotować wszystko, czego ekspert będzie nauczał), stary profesor popatrzył powoli na każdego z osobna, następnie powiedział: "Przeprowadzimy doświadczenie". Spod biurka, które go oddzielało od studentów, stary profesor wyjął wielki dzban, który postawił delikatnie przed sobą.
     Następnie wyjął kilka kamieni wielkości piłki do tenisa i delikatnie włożył je do dzbana. Gdy dzban był wypełniony po brzegi i niemożliwym było dorzucenie jeszcze jednego kamienia, podniósł wzrok na swoich studentów i zapytał ich: "Czy dzban jest pełen?" Wszyscy odpowiedzieli: "Tak". Poczekał kilka sekund i dodał: "Na pewno?" Następnie pochylił się znowu i wyjął spod biurka naczynie wypełnione żwirem. Delikatnie wysypał żwir na kamienie, po czym potrząsnął lekko dzbanem. Żwir zajął miejsce miedzy kamieniami aż do dna dzbana. Stary profesor znów podniósł wzrok na audytorium i znów zapytał: "Czy dzban jest pełen?"
     Tym razem studenci zaczęli rozumieć. Jeden z nich odpowiedział: "Prawdopodobnie nie". "Dobrze" - odpowiedział stary profesor. Pochylił się jeszcze raz i wyjął spod biurka naczynie z piaskiem. Z uwagą wsypał piasek do dzbana. Piasek zajął wolną przestrzeń miedzy kamieniami i żwirem. Jeszcze raz zapytał: "Czy dzban jest pełen?"
     Tym razem, bez zająknienia studenci odpowiedzieli chórem: "Nie". "Dobrze" - odpowiedział stary profesor. I tak, jak się spodziewali, wziął butelkę wody, która stała na biurku i wypełnił dzban aż po brzegi. Stary profesor podniósł wzrok na grupę studentów i zapytał ich: "Jaką wielką prawdę ukazuje nam to doświadczenie?" Najbardziej odważny z uczniów odpowiedział: "To pokazuje, że nawet jeśli nasz kalendarz jest całkiem zapełniony, jeśli naprawdę chcemy, mażemy dorzucić więcej spotkań, więcej rzeczy do zrobienia". "Nie" - odpowiedział stary profesor - to nie o to chodziło.
     Wielka prawda, którą przedstawia to doświadczenie, jest następująca: jeśli nie włożymy kamieni jako pierwszych do dzbana, później nie będzie to możliwe". Zapanowało głębokie milczenie, każdy uświadomił sobie oczywistość tego stwierdzenia.
     Stary profesor zapytał ich: "Co stanowi kamienie w waszym życiu? Wasze zdrowie? Wasza rodzina? Przyjaciele? Zrealizowanie marzeń? Robienie tego, co jest waszą pasja? Uczenie się? "Odpoczywanie? Dawanie sobie czasu? Albo jeszcze coś innego? Należy zapamiętać, ze najważniejsze jest włożyć swoje KAMIENIE jako pierwsze do życia, w przeciwnym wypadku ryzykujemy przegranie własnego życia. Jeśli damy pierwszeństwo drobiazgom (żwir, piasek), wypełnimy życie drobiazgami i nie będziemy mieć wystarczająco dużo cennego czasu, by poświęcić go na ważne elementy życia.
     Zatem nie zapomnijcie zadać sobie pytania: Co stanowi kamienie w moim życiu? Następnie włóżcie je na początku do waszego dzbana (życia)." 
Przyjacielskim gestem dłoni, stary profesor pozdrowił audytorium i powoli opuścił salę... 

Tak sobie myślę, że planowanie pozwala mi zapełnić kolejne dni tym, co jest najważniejsze nie tylko obiektywnie: Rodzina, zdrowie, przyjaciele, ale też tym, co jest najważniejsze w tej chwili dla mnie. Potem dodaję do planu dnia żwir - to co chcę zrobić, albo co powinnam zrobić. Bez planu czasem nie dam rady wcisnąć do swojego dnia największych kamieni, bo dużo w nim piasku...

 
Co dla Was jest podstawą, dużymi kamieniami? Pamiętajcie, to Wy nadajecie znaczenie.

Pozdrawiam z ołówkiem w ręku - Elwidu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz