Zaplanowałam, że w Hiszpanii zrobię Tosi sweterek. Kupiłam włóczkę, spakowałam szydełko metalowe do bagażu dużego i przygotowałam szydełko plastikowe do samolotu. W drodze na lotnisko uświadomiłam sobie, że włóczka z plastikowym szydełkiem została w domu. Pan Mąż odmówił powrotu do domu w celu zabrania wyżej wymienionych. Zaoferował się co prawda, że złapie na lotnisku kogoś w sweterku robionym na drutach i będę mogła sobie spruć, ale cóż... Miałam więc tydzień odwyku od robótek. Za to gdy wróciłam do domu, wyprałam wszystko co było do wyprania, wysprzątałam wszystko co było do wysprzątania, rzuciłam się na szydełko i druty. A oto efekty....
Sweterek Tosi, który miał powstać w Hiszpanii. Jest to rzecz z serii must have - trzeci taki sam, tylko za każdym razem większy rozmiar, bo córka rośnie... Poprzedni jest udokumentowany tutaj
Na poprzedniej fotce nie widać, ale włóczka jest z nitką z połyskiem. Wygląda to naprawdę nieźle... Elegancko...
Poduszka - kwiatek - pisałam już o niej tu . Nareszcie skończona poszewka i uszyta poduszka jako nadzienie ;)
Chusta też już gościła na blogu (tu), ale w formie szczątkowej;) Udało mi się ją dokończyć, więc jest szansa, że będę nosić...
Uszyłam też - ręcznie, bo oglądałyśmy z Tosią po raz kolejny "Krainę lodu" i nie chciało mi się iść do maszyny... - taką ptaszynę. Mieszka ona już od kilku dni u Asi, a Tosia zamówiła sobie z różowym brzuszkiem, Martynka z niebieskim, a Kamilka bez określonego koloru brzuszka, muszę więc siadać do maszyny...
I jeszcze jeden urobek: dywanik. Miał być dla Tosi, ale tak mi się podoba, że chyba zamieszka w łazience. Tak wyglądał w trakcie roboty.
Pozdrawiam w te letnie dni - Elwidu
Sweterek Tosi, który miał powstać w Hiszpanii. Jest to rzecz z serii must have - trzeci taki sam, tylko za każdym razem większy rozmiar, bo córka rośnie... Poprzedni jest udokumentowany tutaj
Na poprzedniej fotce nie widać, ale włóczka jest z nitką z połyskiem. Wygląda to naprawdę nieźle... Elegancko...
Poduszka - kwiatek - pisałam już o niej tu . Nareszcie skończona poszewka i uszyta poduszka jako nadzienie ;)
Chusta też już gościła na blogu (tu), ale w formie szczątkowej;) Udało mi się ją dokończyć, więc jest szansa, że będę nosić...
Uszyłam też - ręcznie, bo oglądałyśmy z Tosią po raz kolejny "Krainę lodu" i nie chciało mi się iść do maszyny... - taką ptaszynę. Mieszka ona już od kilku dni u Asi, a Tosia zamówiła sobie z różowym brzuszkiem, Martynka z niebieskim, a Kamilka bez określonego koloru brzuszka, muszę więc siadać do maszyny...
I jeszcze jeden urobek: dywanik. Miał być dla Tosi, ale tak mi się podoba, że chyba zamieszka w łazience. Tak wyglądał w trakcie roboty.
Na koniec pokażę Wam gościa, który nawiedził nas wczoraj wieczorem:
Pozdrawiam w te letnie dni - Elwidu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz