Dość dawno temu poniższe przedmioty trafiły do nowego domu, ale jakoś do tej pory nie pokazywałam ich. Teraz nadszedł na to czas.
Królik Tildowy - jeden z moich trupów w szafie doczekał się ukończenia - bardzo się z tego cieszę, zwłaszcza, że trafił w dobre ręce... Pozdrawiam Asiu :) Na sukieneczce ma naszytą malutką serwetkę. Robię czasem takie maleństwa z końcówek nici i staram się wykorzystać potem w różnych działaniach.
Serducho z papierowej wikliny - nauczyła się je robić dosłownie przed chwilą, a że podobały mi się od dawna, to ćwiczyłam nową umiejętność i znajdowałam im dom. Okazało się, że robienie tych serduszek wcale nie jest takie proste... Drucik wyginał mi się w stronę, którą on sobie zaplanował, rurki papierowe rozłączały się... Ale efekt wart zachodu... Powstało ich już kilka i wszystkie znalazły swój dom, a ja nie mam żadnego i Tosia też nie może się doprosić zrobienia serduszka specjalnie dla niej...
I mój ostatni konik: zakładki! Ponieważ sama dużo czytam i zakładek ci u mnie dostatek, więc obdarowuję nimi innych. Śmieję się, że uprawiam przy tym recykling, ponieważ doszłam do wniosku, że fantastycznie w roli bazy na zakładkę sprawdzają się kartoniki z metek od ubrań! Oczywiście nie wszystkie, ale część z nich jest zrobiona ze świetnego, twardego kartonu, do tego od razu z dziurką. A jak robię zakładki? A no o tym wkrótce...
Jakie są Wasze ostanie recyklingi?
Pozdrawiam Was deszczowo - Elwidu
Pozdrawiam Was deszczowo - Elwidu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz