Elwidu

Elwidu

sobota, 18 lutego 2017

Chałuwa...

...Tak właśnie na chałwę mówił Kubuś, gdy był mały. Przypomniało mi się to ostatnio, gdy jadłam chałwę. I to chałwę nie byle jaką, bo domową. Od dawna zabierałam się do zrobienia jej, ale dopiero ostatnio proces decyzyjny zakończył się i zadziało się! Postanowiłam od razu zrobić dwa rodzaje chałwy: sezamową i słonecznikową. Obie wyszły przepyszne, choć moją faworytką zdecydowanie jest chałwa słonecznikowa. Przepisy pochodzą oczywiście z netu: tu i tu.   

Chałwa sezamowa
  • półtorej szklanki sezamu
  • ok. 4 łyżek płynnego miodu 
Sezam wrzuciłam na suchą, rozgrzaną patelnię i prażyłam mieszając, aż ziarenka miały złoty kolor. Potem od razu przesypałam sezam do miseczki, ponieważ patelnia nadal grzeje i mogła mi go przypalić. 
Nieco przestudzony zmieliłam, a raczej rozdrobniłam w kubku miksującym (takim do miksera). Po przesypaniu do miski dodałam miód i wymieszałam. 
Na koniec jeszcze tylko zapakowałam do pojemnika wyłożonego folią spożywczą, ugniotłam, wyrównałam i ... tadam!!! 

Chałwa słonecznikowa powstawała tak jak sezamowa, z tą tylko różnicą, że do słonecznika dodałam trochę ziaren sezamu, zamiast gotowej pasty tahini. 

Proporcje w obu rodzajach chałwy tak naprawdę zależą od indywidualnych preferencji - czy chałwa ma być krucha (mniej miodu), czy raczej elastyczna (więcej miodu). Ja osobiście preferuję to drugie. Dobieramy ilości składników metodą prób i, jakże słodkich, błędów ;)

Te dwa zdjęcia to moja pierwsza chałwa - widać w niej nie rozdrobnione ziarenka zarówno sezamu, jak i słonecznika.


Drugi raz, to już tylko chałwa słonecznikowa, choć na pewno zrobię też sezamową. Mielona w młynku do kawy, dokładniej i po prostu rozpływająca się w ustach... 

Wypróbujcie przepisy i dajcie znać jak Wam smakowało.

Pozdrawiam Was zachałuwiona - Elwidu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz